Planujesz ten wspaniały krok – zaproszenie do swojego życia PlayStation 5, ale jeszcze nie wiesz, na co chcesz je zaprosić? A może po prostu wracają do Ciebie wspomnienia oklepu w Tekken 2, który realizowaliście na domówkach, kiedy życie było jeszcze nieskomplikowane (tak się zdradza pesel szanowni Państwo!)?
Problemy pierwszego świata – „nie wiem, w co mam grać na PlayStation 5 w 2024”, chcemy mieć tylko takie i tylko takich życzymy wszystkim. A skoro już wyraziliśmy swoje upodobanie dla tego konkretnego problemu – spieszymy z jego częściowym rozwiązaniem. Częściowym, bo do znudzenia (i jeszcze dłużej) planujemy powtarzać – to Twoja ciekawość gier się liczy i Twoje doświadczenia.
My zaproponujemy takie, które możesz dobrać do PlayStation wypożyczanego w Plenti. Co polecamy, jeśli nie masz konsoli i chcesz po prostu pograć – będzie i taniej i mniej zobowiązująco. Mamy też podobny wpis o grach pod VR, jest tam kilka pozycji z PS VR 2, które też możesz wynająć w Plenti. Propozycji nie układamy w jakimś porządku, ot – tak nam się złożyło. Każda z tych gier odwołuje się do jakichś naszych fajnych wspomnień czy innych tam sentymencików, teraz czas na Twoje!
Na oklep!
To taka sekcja blacharska – chodzi o klepanie maski. No jest jakiś urzekający obrazek w tych imprezowych turniejach w bijatyki. Albo, przy czym już w ogóle kręci się łezka w oku, siedzenie po lekcjach u tego jednego ziomeczka, co miał konsolę i łomotanie na tury.
Dwie propozycje w tej grupie to legendy, kontynuatorki wieloletniej tradycji.
Mortal Kombat 1
Być może trzeba stałego połączenia z siecią. Może są jakieś problemy ze stabilnością zapisów. Tak, ta gra ma więcej bolączek niż zardzewiały, spróchniały Saab krokodyl. Ale człowieku! TO JEST KLASYK! Wybaczymy to – my, ludzie, którzy muszą znacznie częściej się badać. Mortal Kombat wróciło w takiej formie, w jakiej pamiętamy je z salonów z automatami. Absurdalnie brutalne mordobicie w bardziej dwuwymiarowej formie.
Czy czekaliśmy na to? Niektórzy tak. Czy prosiliśmy o powrót klasyki? Nie. Ale jest tu i fajnie.
Warto zagrać w tę odsłonę MK ze względu na sentyment, jeśli pamiętasz erę automatów. Jeśli nie, to też spoko – wejdzie jako materiał edukacyjny – z grologii, anatomii patologicznej i ewidentnie jako materiał na psychiatrię.
To nie jest najlepsza gra w tym zestawieniu, to Mortal Kombat – trochę wypada to znać, trochę niby nie ma się czym podniecać. A jednak.
W tej odsłonie mamy dobrze zbudowany tryb fabularny, poznamy naszych bohaterów lepiej niż w poprzednich częściach. Lepiej niż od początku serii właściwie. Mamy też nietypową formę rozgrywki z dobraniem postaci pobocznej, która wnosi jeszcze więcej flaków i chrzęstu kości.
Uwaga! Te nasze wycieczki w stronę starszego gracza są całkiem uzasadnione – trzymaj to chore cholerstwo z dala od dzieciaków, Mortal Kombat jest dla graczy już zepsutych.
Tekken 8 (rajku… te wspomnienia)
Ten wpis powoli zmienia się w podróż sentymentalną, ale spokojnie, wyhamujemy z tym.
No to tak – to był ’98, Mati miał plejaka jedynkę jako jedyny na osiedlu. Miał też codzienne wizyty koleżków z bloków, bo Tekken 3. Klepaliśmy u niego turnieje w bijatykę, turnieje w bitą siatkówkę, turnieje w Tekkena ogólnie. I ten Tekken to był gwiazdą, mogliśmy naparzać w to godzinami (totalne ukłony dla mamy kolegi, że udźwignęła taką bandę smarkaczy z uśmiechem).
No i teraz wkraczamy w Tekken 8, grafika przebyła galaktyki, sprzęt… tu nawet nie ma o czym gadać – jest na czym grać, są możliwości, także dosyć tego boomerskiego wzdychania.
Tekken 8 to dokładnie to samo, co Tekken 3, tylko lepiej, więcej, fajniej, ładniej. Klepie się oddzielnie łapami, oddzielnie nogami i żongluje przeciwnikiem. Podobnie, jak w wypadku Mortal Kombat – emocje dokładnie te same, łomot identyczny, rozrywka równie słodka! No i można znowu grać w Tekken Ball Mode – tęskniliśmy!
Czas znów zacząć masaż pada seriami powalonych combosów bez ładu i składu w stylu „nie mam pojęcia, jak to robię”. Czysta radość wirtualnego klepania się po japach z naprawdę fajną grafiką – polecamy na imprezowe wieczory!
Też chodzi o pranie, ale z przygodami i nie bielizny
Tu powinniśmy napisać „cała reszta” bo to gry przygodowe z elementami zręcznościowymi i całą masą prania po gębach różnej maści oprychów (i nie tylko). No więc przejdźmy do całej reszty, w której przeżywamy przygodę zza pleców naszych bohaterów, a przygoda to kawał opowieści. W drogę!
Spider Man 2
Nowy Jork z lotu ptaka. A właściwie z lotu człowieka-pająka oraz obijanie facjat różnym tam mutantom z innych wymiarów i w ogóle. Niesamowita draka z epickim sznytem i wspaniałą grafiką.
PS4 było lekkim ograniczeniem dla szaleństw w otwartym świecie, ale PS5 pozwoliło już rozpuścić sieci w pełni. Do dyspozycji dostajemy to samo miasto, co w części pierwszej plus Brooklyn i Queens, więc dwa razy większe, w ogóle wszystko lepiej, bardziej i więcej.
Poprawiona mechanika, jeszcze bardziej widowiskowe bijatyki i mnóstwo fabularnych zachęt do skradanek i cichych ataków. Miodu do gry dolano sowicie, więc pościgi, dynamiczne loty i epickie pranie w 60 klatkach na sekundę wciągną, na ponad dobę rozgrywki.
Tu należy dodać jeszcze jedną szalenie istotną rzecz – to gra na PS5 i jest zrobiona tak, żeby z możliwości tej konsoli korzystać. Dzięki temu dostajemy naprawdę wysoki poziom – kolejna pozycja obowiązkowa dla tej konsoli.
God Of War Ragnarok
Pozycja obowiązkowa. To jest gra, dla której warto kupić konsolę, to gra przebój, gra pomnik. I jeszcze trochę takiego ględzenia. Epickie dzieło i pod względem grafiki i fabuły. Ragnarok niby ma już rok, więc jest z perspektywy szybkiego życia dość stara. Ale mitologia ludów północy jest starsza i wchodzi jak złoto.
Wcielamy się tu w emerytowanego boga wojny – Kratosa i jego syna – Atreusa i brniemy przez świat nordyckiej mitologii, siekając, tłukąc, tnąc, młócąc…To całkiem sprawnie sklejona historia o ojcowsko-synowskiej drodze i rzecz jasna sianiu zniszczenia o zmierzchu. O zmierzchu bogów północy (geograficznej, ale i zmyślonej).
Rozgrywka opiera się na bardzo prostej, starej jak seria Diablo (albo i starszej) zasadzie – idziesz i siekasz. Natomiast nie o samo sianie zniszczenia i mordu tu idzie, napatrzymy się tu na obrazki, być może nawet parę razy zamyślimy się nad życiem (na chwilkę, nie dłużej) czy zaśmiejemy z żartu. To gra z historią i nie jest to fabuła typu filmów, o których mówili nam koledzy znajomych, tu faktycznie historia się toczy, a my w niej uczestniczymy.
Dźwiękowo także poczujemy się zadbani – brzmi to pięknie, wygląda wspaniale a PS5 ciągnie to na 60 FPSach, jak zachłanny kolega Twoją oranżadę na przerwie (sprawnie i bez zacięć).
Nie chcemy za mocno romantyzować, ale to dla takich gier się gra!
Horizon
Czyli jednak jest tak, że ta sztuczna inteligencja chce nas wykosić. Jeśli chcesz poznać dystopijną wizję jeszcze-nie-zagłady ludzkości i wojny z mechanicznymi bestiami (nie jest to nowy koncept, wiemy), to proszę – oto Horizon.
Pierwsza część – Zero Dawn – to był przebój – znakomita grafika, nowatorskie podejście do mechaniki walki, spójnie zbudowany świat. Druga stara się kontynuować dzieło jedynki na tyle konsekwentnie, że wymaga umiejętności i wiedzy, zdobytych w jej trakcie. Bez nich ani rusz.
Widać tu skupienie na fabule – bardziej rozbudowane postaci, dopracowanie interakcji. Ale twórcy zadbali też o to, żebyśmy mieli co robić – poziom trudności i tempo nabywania umiejętności nie pozwolą nam raczej na zbytnią pewność siebie i nieuważność.
Forbidden West to rozbudowane lokacje – ponad 30 godzin zajmie nam przejście całości, jeśli zajmiemy się zadaniami pobocznymi. A gra do tego zachęca, bo fabuła jest przyzwoita, a poziom wizualny wspaniały (można nawet powiedzieć, że potrafi zachwycać).
Ewidentnie nadal jest to coś, w co grać na PlayStation w 2024 warto.
Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei PS5
Uncharted swojego czasu był benchmarkiem dla innych gier, to jedna z najlepszych gier, jaką Sony miało okazję gościć na swojej konsoli. Jednakowoż nie jest to ani gra najnowsza, ani nie jest to jedna gra, bo mamy tu zestawienie dwóch pozycji z serii – Uncharted IV i Zaginione Dziedzictwo.
Upgrade ma dostosować grę do możliwości PlayStation 5 i w ten sposób możemy ogrywać te pozycje w 4K i 30FPS, 1440p i 60FPS oraz 1080p w 120FPS. To także nieco więcej szczegółów, obsługa DualSense i krótsze czasy ładowania. Mniej więcej tyle zyskujemy, ale nia ma sensu doszukiwać się problemów, w końcu chcemy ograć te tytuły na PS5 i ona nadal robią dobre wrażenie.
Mooooooże nie jest to szczególnie nowa produkcja, ale jest świetna i pokazuje, że w temacie gier z historią do opowiedzenia, Naughty Dog jest liderem i pewnie jeszcze jakiś czas na tej pozycji pozostanie.
Dla fanów serii nie znajdzie się tu nic szczególnie odkrywczego, ale jeśli nie znasz jeszcze tego tytułu, remaster na PS5 będzie najlepszym sposobem na nadrobienie zaległości.
The Last of Us Part II Remastered
Jeśli survival horrory to Twoja rzecz, lubisz przygnębiające opowieści o zombiakach i mózgożerczych grzybach, The Last Of Us jest dla Ciebie. Oczywiście należałoby zacząć od jedynki, jeśli nie masz tego doświadczenia na koncie – bez tego będzie krucho.
Część druga istnieje w cieniu pierwszej, dlatego czymś musi ją przebijać. Historia naprawdę elegancko utkana przez Naughty Dog jest więc przepełniona zemstą, moralną ambiwalencją i przygniatającą dawką mocnych wrażeń. Jedynki nie przebija, ale wygląda pięknie, zwłaszcza po remasterze.
Rozgrywka jest zanurzona w fabule – to kolejna z tych gier, które są trochę jak oglądanie serialu, tylko fajniej, bo to Ty grasz. Dzieje się dużo i z sensem – twórcy nie robią z nas idiotów i dostajemy tu realistyczną, logiczną i spójną grę.
Zwiedzanie opustoszałych przestrzen, szabrowanie i zagadki w towarzystwie ciągłego dreszczyku emocji są warte czasu, jaki na tę grę poświęcisz. 60 FPSów i dogrzany obrazek, z którym chce się przebywać dłużej.
No i nie zaczynaj od serialu, jeśli to jeszcze możliwe – pozostawi Ci to możliwość facepalmowania co odcinek (cóż za wyższość). Mimo tego, że to remaster i sama w sobie gra nie jest nowa, to warto zagrać w nią na PlayStation 5 w 2024.
Podsumowanie, ale nie zakończenie
Oczywiście, że takich gier jest więcej, wspomnielibyśmy tu chociażby Hogwart’s Legacy czy Diablo IV, kilka gier wyścigowych czy najnowszą Fifę (a nie, to się już tak nie nazywa). I wspomnimy – nie zamykamy tego wpisu, pozwolimy sobie dorzucać do niego nowe rzeczy, kiedy uznamy, że warto tu o nich wspomnieć. Aż do 2025, kiedy pewnie będziemy musieli napisać nowy tekst o PS5 Pro.
Pamiętaj, że do ogrania gierki, do której szczególnie Cię ciągnie, nie musisz od razu kupować konsoli – jeśli wynajem jest dla Ciebie opcją, wpadaj, na pewno opłaca się to bardziej, niż zakup i ogranie jednego tytułu. A jeśli granie to Twój ulubiony sport, tutaj znajdziesz mnóstwo gamingowego sprzętu do wypożyczenia.
Miłego grania!