Projektory

Apple TV 4K – nasza opinia

22 marca, 2024

|

Czas czytania: 4 min

To miało być zupełnie inaczej – plan był taki, że podłączę do monitora, wzruszę ramionami i napiszę w tylko trochę sarkastyczną opinię. Jest lipa – spodobało mi się. Wyszło tak, że moja opinia o Apple TV 4K po tygodniu używania wyrażana jest w szukaniu promek na to pudełko w necie. I powtarzaniu sobie „po co Ci to, przecież masz już Chromecasta”. A jednak – mam fomo (tak działa magia Apple).

A co to jest ten Apple TV?

Nie mylić z Apple TV+, to akurat taki jabłkowy Netflix. Gdyby zebrało mi się tu na złośliwości, napisałbym, że to po prostu odtwarzacz do Apple TV+, ale już mnie rozmiękczyło, więc…

Apple TV to urządzenie typu smart tv, integrujące nasz ekran – projektor, telewizor czy monitor z usługami streamingowymi, aplikacjami i urządzeniami od kalifornijskiej firmy sadowniczej. Można by w skrócie powiedzieć, że to trochę jak Chromecast, tylko od Apple (czyli bach – od 2 do 5 razy drożej). Trzeba natomiast uczciwie zaznaczyć integrację sprzętów spod znaku jabłka to może być mocna karta w przetargu (o ile w ogóle stajemy do tegoż).

O samym sprzęcie

Generalnie dostępne są dwa modele – WiFi i Ethernet. Różnią się, jak zapewne szło się domyślić, możliwością podłączenia internetu „po kablu” lub jej brakiem. Pewnie oglądanie filmów w 4K nie ucierpi na mocnym, stabilnym łączu, więc to taka wersja „niezatapialna”. Obie wersje występują w różnych wariantach pamięciowych – 32gb i 64gb dla WiFi i 128gb dla wersji Ethernet.

Napędza to ustrojstwo procesor A15 Bionic i to jest znacznie więcej niż trzeba na tego typu sprzęt. Pewnie miało być na lata, istnieje też duża szansa, że tak będzie.

Apple TV 4K

Łączy się z ekranem przez łącze HDMI, a przewód to sobie już trzeba zorganizować we własnym zakresie, bo nie dajo. Kostki do ładowania pilota też nie dajo, tylko kabelek jest.

Samo urządzenie jest niewielkie i designem przypomina Mac Mini, gdyby ten był czarny, z plastiku i mniejszy. No ale ciągłość stylistyczna jest obecna. Zasilanie wymaga wolnego gniazdka – słabo, Chrome umie się zasilić z gniazda USB.

Specyfikację techniczną zrzucamy na dół, bo nuda. No a poza tym, kogo obchodzi z czego to jest zrobione – chodzi o to, co to umie!

Panie pilocie!

Ten pilot to jest wariat. No bo sama kosteczka, to sobie wygląda jak wygląda, ale pilot – to są regalia (tak, także dlatego, że widać go z daleka, jak leży na regale).

Zadbano

I o odczucia i o design. W samym jego kształcie ktoś całkiem trafnie dopatrzył się powtórzenia designu iPada Pro 6 i 9 generacji – z charakterystycznym łukiem przy górnej krawędzie. Pilot jest aluminiowy i kanciasty, robi wrażenie solidnego, takie wiesz „premium”.

Minimalistyczny design, grający czernią i srebrnym, kołem i prostokątem o zaokrąglonej krawędzi. Zimna bryła i funkcjonalność – to się może podobać, ta symetria i dopracowanie. Kto ma pilota, ten ma władzę, więc insygnia władzy są godne.

Ładowany przez USB-C może działać na jednym cyklu parę miesięcy. A działa przyjemnie – kółko do nawigacji znają dobrze użytkownicy iPodów i jest to znakomity wybór. Za pomocą dotykowej części koła nawigujemy i przewijamy. Dotyk łączymy z satysfakcjonującym klikaniem – Apple jest w to dobre. Mamy tu dedykowany przycisk, przenoszący do usługi Apple TV+, innych platform nie doceniono takowymi i to akurat dość oczywiste (no a jakże godne i wykluczające).
Po boku mamy przycisk wzywający Siri i ktoś wspominał, że nie działa w polskiej wersji językowej. Nie wiem, mi się włączała. Niepotrzebnie.



Przyciski działają precyzyjnie i bardzo przyjemnie, nawigacja jest w miarę intuicyjna. W miarę, bo dwa razy na samym początku utknąłem w TV+ i nie wiedziałem co wyprawiam. Nie umiałem też odpalić ustawień (przycisk power), stąd nie prawię za dużo komplementów. Ogólnie jest tak, że jak się człowiek wdroży, to jest wyśmienicie i wtedy już intuicyjnie.

Pilot, który jest jedną z poważniejszych zmian w stosunku do poprzedniego modelu, błyszczy tu mocno. I można udawać prestiż, kupując ko oddzielnie – zadziała z poprzednim Apple TV.

5 najfajniejszych rzeczy, które potrafi Apple TV

Jeśli nie masz żadnego sprzętu od najdroższych sadowników na świecie, to właściwie możesz przejść do jakiegoś innego wpisu, pograć sobie, czy wypożyczyć coś fajnego w Plenti. Nie zainteresuje Cię tu nic jakoś szczególnie, bo bez urządzeń Apple, to właściwie jest bardzo przepłacony i dużo ładniejszy Chromecast.

Ale należałoby jeszcze wspomnieć, że to urządzenie jest totalnie overpowered jak na swoją funkcję, więc działa bez zająknięcia, wszystko jest piękne i płynne. Co więcej – jest duża szansa, że tak zostanie na bardzo długo.

Oto 5 najfajniejszych rzeczy, które umie Apple TV 4k:

1. Facetime na dużym ekranie

2. Wszystkie serwisy streamingowe i usługi Apple w jednym miejscu

3. Idealnie współpracuje wszystkimi urządzeniami Apple

4. Obrazek w obrazku

5. Kalibracja ekranu za pomocą telefonu

Omówmy to:

ad. 1 Facetime w telewizorze

„To to chyba tak na siłę, co to za atrakcja?” – tak sobie właśnie myślałem, czytając specyfikację tego sprzętu. No sorry, kto będzie chciał gadać przez telewizor?
No i to jest pytanie, które zadajesz sobie, póki nie spróbujesz. Potem możesz nie używać tej funkcji już nigdy, ale wiesz dlaczego ludzie mogą chcieć to robić.

Dzięki świetnej integracji z ekosystemem Apple możesz sobie wrzucić na ekran rozmówcę, a siebie śledzić za pomocą tylnej kamery telefonu. Obraz jest ostry, wszytko wygląda bardzo porządnie, a sam layout facetime jest po prostu kurka przyjemny. Naprawdę super, jeśli masz kogoś daleko i chcecie sobie na przykład pogadać całymi rodzinkami. Na żywo, w kolorze i jeszcze w świetnej jakości obrazu. Ma to więcej sensu, niż myślałem.

ad. 2. Wszystko (od Apple) w jednym miejscu

To, że Apple TV+ tu jest, to nikogo nie zdziwimy. Ale Apple Music? Nie ma sprawy – obejrzysz koncerty, posłuchasz muzyki i super. Gry z Apple Arcade? No jasne, możesz podpiąć bezprzewodowo pada i grać w pozycje, które tam proponują. Zdjęcia? Oczywiście!

Te wszystkie streamingi tę tu są, integrują się z aplikacją Apple TV i działają ładnie i płynnie. Ale to jeszcze mały Miki, z poziomu tego urządzenia możesz sterować funkcjami smart home. Możesz sobie przygasić światełko, poprzełączać tam te różne (nie mam smart home – nie wiem co jeszcze chciałbym robić tym przez telewizor).

ad. 3. Wszystkie jabłuszka łapią się za rączki!

Nikt nie stworzył dotychczas tak atrakcyjnej „złotej klatki” jak Apple. Masz iPhone’a, mówią Ci, jak świetnie będzie współpracował z Macbookiem. Później chcesz kupić fajne słuchawki, ale co będzie stanowiło tak doskonałą całość z posiadanymi sprzętami, jeśli nie airpods? No i tak już leci…

No i tu motywacja będzie podobna – chcesz się zalogować w serwisach streamingowych? Kliknij na telefonie i się wszystko powypełnia z zapisanych haseł. Masz chęć sterować telewizorem z telefonu? Proszę bardzo. Nie chcesz przeszkadzać rodzince, a masz ochotę na porządny seans? Wystarczy, że przełączysz się na airpodsy, które łączą się bajecznie prosto i błyskawicznie. Do tego brzmią świetnie.

Homepod też może stać się częścią kina domowego. No przeróżne rzeczy – obejrzysz sobie zdjęcia na dużym ekranie, żeby zobaczyć, jak wspaniałe zdjęcia licznika zimnej wody umie zrobić iPhone, sklonujesz lub rozszerzysz ekran laptopa. Jest to tak wygodne i fajne, że inaczej patrzę na hasło „ekosystem Apple” i zaczynam coraz bardziej czuć, że to urządzenie ma sens.

Ale genialne jest też to, jak Apple TV łączy się z innymi sprzętami podpiętymi do sieci. Moja mini-wieża Yamahy widoczna jest w menu ustawień jako opcja bez tańca deszczu i modłów. Po prostu cyk i dźwięk leci na głośnikach. Albo w słuchawkach. Albo z projektora.

Jedno, co słabo wypada – o ile włączenie Apple TV włącza także mój projektor Benq, o tyle nie mogę go wyłączyć w ten sposób. Albo wstaję, albo muszę użyć drugiego pilota. Co zabawne – chromecast, podłączony do zasilania projektora, nie potrafi go z kolei włączyć. No ale nie zajmuje miejsca w listwie, podpięty pod USB-A. Tu chyba wygrał.

ad. 4. Obrazek w obrazku

To dziwna funkcja – ale może mieć sens. Otóż jeśli chcesz odpalić sobie jeden film, a drugi puścić w małym okienku – możesz.

Sam nie wpadłem na to, jaką funkcję to może mieć, ale uratowali mnie koledzy z biura: „No a jak będzie meczyk?”. Nie każda aplikacja oferuje tę funkcjonalność – na bank ma ją Apple TV+ . Ale można też odpalić coś w małym okienku, szukając czegoś na wieczór, żeby sobie jednym okiem patrzeć, czy warto.

Na bank sam znalazłbym jakieś fikuśne zastosowania, generalnie fajnie, że jest -to jest taka funkcja trochę nietypowa. No i tu jest, a w Chromecast nie.

ad. 5. Kalibracja kolorystyczna z pomocą iPhone

Tooo tak naprawdę nie jest taka prawdziwa kalibracja. Znaczy nie taka profesjonalna, ale coś tam robi, coś poprawia – całkiem jest to przyjemna funkcja. Nie znajdziemy tej możliwości w żadnym hubie czy sticku.
Wiadomo, że w epoce projektorów, które analizują kolor ekranu, nie jest to technologia przyszłości. Ale zmienia obraz zauważalnie i nie ma co kręcić nosem – zawsze to jakaś korekcja pod standardy szarlotkowych speców. I fajny bajer – umówmy się, że miałem to na opuszkach palców od pierwszych liter tego punktu.

dodatkowo…

A jeszcze jest taki numer, że jak wsadzisz gdzieś pilot, to możesz go szukać z iPhonem w łapce i on Ci pomoże tego pilota znaleźć – no dla rodzin z dziećmi i bałaganiarzy to jest prze-funkcja!

O tym, że jakość jest fajna nic nie wspomniałem, to będzie taka retrospekcja – 3 odcinek 8 Sezonu Gry o tron oglądałem na Macbooku Pro. Pamiętam tylko, że widziałem ciemność i pojedyncze w niej rozbłyski (po tym odcinku dowiedziałem się, co to znaczy kręcić w niskim kluczu). Na Apple TV odpaliłem z ciekawości ten sam odcinek i okazało się, że tam się nieźle działo w tym mroku. Jest dobrze!

Kiedy Apple TV ma sens?

Kiedy jesteś applarzem, sadownikiem, jabłkofanem – generalnie kiedy wpadasz w złotą klatkę Apple. To argument pierwszy, bo najważniejszy. Umówmy się, chcesz go dlatego, że doskonale będzie współpracował z resztą Twoich urządzeń. I on to będzie robił, dzięki czemu już wszystko będzie ze sobą współgrało, wszystko ze wszystkim się połączy. To naprawdę wygodne.

Kiedy chcesz urządzenia na długo, nie planujesz zmieniać tej przystawki co roku – wtedy ten wydatek nie jest tak absurdalny, na jaki wygląda.

Kiedy korzystasz z serwisów Apple – na przykład Apple One (podobieństwo do Google One zupełnie przypadkowe), czyli łączonej usługi TV, gier, muzyki i przestrzeni w chmurze. Pakiet rodzinny kosztuje jakieś 50 zł miesięcznie i sprawia, że ten sprzęt błyszczy dla caaaaaałej rodzinki.

Kiedy lubisz proste rozwiązania – to może trochę naciągane, ale prawdziwe. Urządzenia Apple są naprawdę dobre w „bezszwowej” współpracy, gładziutko ze sobą współpracują (co do zasady, bo bywa różnie), ale też bardzo dobrze obsługują sprzęty spoza sadu. Nie trzeba właściwie nic robić – wszystko robi się samo, Apple dba o to, żebyśmy nie myśleli za dużo. Ja to akurat lubię.

Kiedy estetykę cenisz sobie bardziej niż swoje pieniądze. Ten system jest ładny, pilot jest jakiś taki cięższy i lepszy. No kiedyś pewnie osmarkałbym się ze śmiechu, gdyby ktoś mi tym argumentem rzucił, ale bywa tak, że masz potrzebę posiadania rzeczy ładnych. I takich, które ładnie działają, są spójne, niedrażniące i satysfakcjonujące w działaniu. To jest ten klik, to doświadczenie i Apple o nie dba. I jak Cię na nie stać, to pewnie warto.

Kiedy ze sprzętu Apple korzysta kilku domowników. „Kto mi znowu naprzestawiał tutej?” nie powiesz, jeśli wszyscy domownicy dysponują urządzeniami z jabłkiem. Dzięki temu, każdy ma swój oddzielny profil i tylko o telewizor pozostaje walczyć, bo ustawienia zapisujecie sobie w zależności od preferencji. Dzięki temu każdy może mieć to wspaniałe doświadczenie integralności systemu. ACH – złote pręty, taki piękne!

ALE KTO BOGATEMU ZABRONI?

Kiedy Apple TV nie ma sensu?

Kiedy nie jest częścią ekosystemu – na tym moglibyśmy poprzestać. Ale pociągniemy nieco temat.

Kiedy nie lubisz wydawać więcej, niż to konieczne. Fakty są takie, że Apple TV 4K jest bezlitośnie drogie w porównaniu do konkurencji. Bez porównania też nie jest najtańsze. I to jeszcze bardziej boli, kiedy uświadomimy sobie, że większość telewizorów, obsługujących 4K już ma na pokładzie system Smart TV, albo wbudowanego Chromecasta. Podobnie sprawa ma się z projektorami, które oferują tak szaloną rozdzielczość.

Kiedy chcesz odświeżyć telewizor. No do tego, to warto wziąć poprzednią wersję, jeśli kochasz jabłka, albo szukać alternatyw, jeśli po prostu potrzeba Ci funkcji smart. Dostaniesz je za 1/4 ceny (albo i mniej).

Bottom line tego, o czym jest Apple

[uwaga – boomer alert] Otóż pamiętam zakup swojego pierwszego palucha z mp3. Gość z pawilonów na Ursynowie piał z zachwytu nad ludzkim umysłem, który zawrotne 1gb wtłoczył w formę palca – „To jest kosmos, gdzie jest meta?”. Ja technologię traktuję trochę jak czary – nie mam pojęcia jak to działa, tym bardziej się jaram. No i wyobraź sobie moją minę, kiedy niedługo po zakupie mp3 z wyświetlaczem LCD, zobaczyłem coverflow na iPodzie nano kolegi. Wujek mu kupił w Stanach. Ja też byłem w stanie – w stanie zrobić wiele, żeby mieć to cholerne cacko. I o tym jest całe Apple. Patrzysz na to i albo czujesz lekkie pożądanie, albo nie jesteś ich klientem. Ostatecznie jest tak, że od lat są w stanie być technologicznie lata za konkurencją i w wyznaczać trendy jednocześnie. Ich sprzęty są pięknie zaprojektowane, z ładniutkim systemem, który dba o to, żeby nie trzeba było myśleć. I w ten sposób pręty złotej klatki są nadal nienaruszalne. No i ludzie marzą, żeby do niej wejść, a najgorsze jest to, że nie jest to potrzeba irracjonalna, bo w tym całym szaleństwie wszystko naprawdę elegancko się klei.

Rozwiązanie idealne w Plenti – wynajmij sobie doświadczenie

Apple to w dużej mierze taka gra z konsumentem. Trochę jak zakup designerskich mebli – jest drogo, ale ładnie, gładko, jakoś tak milej korzysta się z dobrze zrobionych rzeczy. Nie negujemy tej gry – jeżdżenie Dacią nie jest mądrzejsze niż jeżdżenie Mercedesem – to są po prostu inne doświadczenia i inne potrzeby.


Plenti stoi murem za doświadczaniem nowych rzeczy, za sprawdzaniem, czego tak serio Ci potrzeba. Nie musisz kupować sprzętu, żeby sprawdzić, czy poza ładnymi obrazkami coś Cię w nim przekonuje. Za cenę dwóch biletów do kina i popcornu na spółę, możesz przetestować przez miesiąc wersję Apple TV 4K 32GB, Jeśli potrzebujesz więcej miejsca na dysku – Apple TV 4K WiFi 64GB weźmiesz na miesiąc za niecałe trzy bilety, a Ethernetową wersję 128GB za jedno wyjście do kina 2+2 (bez popcornu).

Nie sprawdzisz, to nie wiesz – żaden blog nie da Ci doświadczenia. Także cały tekst to tylko nasza opinia o Apple TV 4K. Twoja będzie kluczowa!

Specyfikacja:

Wymiary:

  • Wysokość: 31 mm
  • Szerokość: 93 mm
  • Głębokość: 93 mm
  • Masa (model Wi‑Fi): 208 g 208 g1
  • Masa (model Wi‑Fi + Ethernet): 214 g 214 g

Złącza:

  • HDMI 2.13
  • Wi‑Fi 6 (802.11ax) z technologią 2×2 MIMO
  • Interfejs bezprzewodowy Bluetooth 5.0
  • Odbiornik podczerwieni
  • Wbudowany zasilacz

Procesor:

  • Czip A15 Bionic

Wideo

  • Wideo AVC/HEVC SDR (Main/Main 10 profile) do 2160p, 60 kl./s
  • Dolby Vision (Profile 5) do 2160p, 60 kl./s
  • HDR10+/HDR10/HLG HEVC (Main 10 Profile) do 2160p, 60 kl./s
  • H.264 Baseline Profile, poziom 3.0 lub niższy, z dźwiękiem AAC‑LC do 160 Kb/s na kanał, 48 kHz, dźwięk stereofoniczny w formatach .m4v, .mp4 i .mov
  • Wideo MPEG‑4 do 2,5 Mb/s, 640 na 480 pikseli, 30 kl./s, Simple Profile z dźwiękiem AAC‑LC do 160 Kb/s, 48 kHz, dźwięk stereofoniczny w formatach .m4v, .mp4 i .mov

Audio

  • HE‑AAC (V1), AAC (do 320 Kb/s),
  • chroniony AAC (z iTunes Store),
  • MP3 (do 320 Kb/s), MP3 VBR,
  • Apple Lossless, FLAC, AIFF i WAV;
  • AC‑3 (Dolby Digital 5.1),
  • E‑AC‑3 (dźwięk przestrzenny Dolby Digital Plus 7.1) i Dolby Atmos

Zdjęcia

  • HEIF, JPEG, GIF, TIFF

Pilot:

  • Interfejs bezprzewodowy Bluetooth 5.0, Nadajnik podczerwieni, Złącze USB‑C do ładowania
  • Długość: 136 mm
  • Szerokość: 35 mm
  • Grubość: 9,25 mm
  • Masa:66 g 66 g

Mapa wpisu

Wybierz rozdział:

Udostępnij dalej:

Procent ukończenia czytania:

Przeglądaj nasze inne wpisy:

Projektory

22 marca, 2024

|

Czas czytania: 4 min

Gaming

2 kwietnia, 2024

|

Czas czytania: 4 min

Gaming

20 lutego, 2024

|

Czas czytania: 4 min